Na blogu łżematacza Toscany (http://wieslawg.salon24.pl/560255,pytania-do-prof-grzegorza-kowaleczko-c-d) napisałem dwa komentarze, ale niezwykle czujny łżematacz natychmiast je usunął i mnie zablokował.
Nie zdążyłem nawet ich zarchiwizować, dlatego będę cytował z pamięci.
Kolejny raz łżemataczysz, Pan Jorgensen nie milczy a my jego nie zastępujemy
Tak znaczące błędy powinny dyskwalifikować wszystkie dalsze obliczenia prof. Kowaleczko,
a mimo to G. Jorgensen pokazał, że nawet przyjmując te błędne założenia samolot nie był w stanie wykonać obrotu o 150 st.Glenn Jorgensen w tej dyskusji postąpił tak samo jak wówczas, gdy przystępując do badania raportu rządu Tuska sprawdził co by się działo gdyby przyjąć założenia sformułowane w tym raporcie. Okazało się, że samolot nie obróciłby się „na plecy”, lecz odleciał na drugi krąg. Również po uwzględnieniu założeń sugerowanych przez prof. Kowaleczkę samolot nie obraca się o 150st., tzw. „beczka autorotacyjna” jest niemożliwa, a raport rządu Donalda Tuska - jest fałszywy. Dlatego inż. Glenn Jorgensen podtrzymuje w pełni swoje dotychczasowe stanowisko.
http://niezalezna.pl/50180-smolensk-wyborcza-i-lasek-atakuja-eksperta-ktory-osmieszyl-ich-wersje
Na stronie zespołu Laska pojawił się zadziwiający komunikat. Jego tytuł – „Joergensen: obrót jednak możliwy!” – oraz treść sugerowały, że duński inżynier przyznał się do błędu i zaakceptował wnioski Kowaleczki. Jest jednak odwrotnie.
http://www.gazetapolska.pl/29894-fakty-i-mity-zespolu-macieja-laska
Napisałem:
Ale zwiększył kąt obrotu samolotu z 30° do 96°.
Czy przy takim kącie obrotu, możliwe jest jeszcze wyrównanie lotu?
Wg mnie przy kącie 96 ° wali grzbietem w ziemię, prawie tak samo jak przy 150°.
AIRFRAME DESTRUCTION START = POCZĄTEK DESTRUKCJI SAMOLOTU
Rekonstrukcja..., str. 71
Rys. , III.1.5 [str. 68], III.3.1 [str. 72]
Jednym z takich pomijanych świadectw są zeznania lekarza Bodina.
Lekarz pogotowia Nikołaj Bodin to świadek, który stał najbliżej „pancernej” brzozy, około kilkunastu metrów od niej. Bodin wyprowadził swój samochód z garażu i właśnie zamierzał do niego wsiąść, by odjechać, gdy nadleciał tupolew. Maszyna przemieszczała się tak nisko, że podmuch powietrza rzucił Bodina na ziemię. Leżąc na plecach, lekarz trzymał się drzwiczek samochodu, bojąc się, że podmuch może odrzucić go dalej. Jednocześnie obserwował tupolewa. Miał bardzo dobry widok na jego lewą część. Widział, jak zahaczył o brzozę. Zeznał potem podczas przesłuchania przed rosyjskimi prokuratorami, że samolotowi po zetknięciu z brzozą nic się nie stało, nie było widać, by odpadła od niego jakakolwiek część.Zdaniem Bodina tupolew nie zmienił także kierunku lotu – a to nam wmawiają raporty MAK i komisji Millera.
......
http://www.blogpress.pl/node/11834
Napisałem:
Bodin nie mógł tego widzieć, bo zbyt krótki czas kontaktu skrzydła z brzozą, ok. 0,05 s, oraz jak wcześniej mówił mgła była taka, że będąc na działce, widział brzozę do tylko wysokości ok. 10 m, a miała ich 16-17 m. W czasie zdarzenia był poza działką, przy samochodzie, więc tym bardziej nie mógł widzieć odpadającej końcówki skrzydła.
Zastanawiałem się, co go tak zabolało i doszedłem, tym pierwszym pogrubionym komentarzem popsułem mu całą koncepcję.